Trudno ubrać w słowa to, co czuliśmy podczas dzisiejszego seansu… Wyjazd do kina na film „21:37” był czymś znacznie więcej niż tylko wspólnym oglądaniem filmu.
To był czas poruszenia serc, cichego wzruszenia, łez, które same płynęły, i chwil, w których nikt nie chciał przerywać ciszy – bo w niej Bóg mówił najgłośniej.
Film przypomniał nam, jak bardzo brakuje nam Jana Pawła II, a jednocześnie – jak bardzo jest z nami. Jego śmierć o 21:37 nie była końcem. Była początkiem cudu wspólnoty, który wtedy się wydarzył… i który ciągle możemy odczuwać na nowo.
To chyba nie był przypadek, że dokładnie o 21:37 autokar z nami zajechał pod kościół. A gdy ksiądz Proboszcz pobłogosławił nas na zakończenie tego wieczoru, wielu z nas poczuło, że jesteśmy razem nie tylko w podróży do kina – ale i w tej większej, ważniejszej drodze.
Dziękujemy, że byliście tam razem z nami. W takich chwilach naprawdę czuć, że Kościół to nie mury – tylko my. 
